WOJCIECHOWICE
Informacje podstawowe:
Powierzchnia: 1 605 ha
Liczba mieszkańców: 571 (stan na: 11.07.2024)
- Sołtys: Barbara Glińska, tel.
- Samorządowy koordynator wsi: Kinga Kowlaska, tel. 74
- Opiekun świetlicy: Andżelika Król
Koło Gospodyń Wiejskich: przewodnicząca Mirosława Żmudzka
- Filia Biblioteki Publicznej: Izabela Mucha, tel.
Ochotnicza Straż Pożarna: prezes Paweł Pacholik - Parafia rzymsko-katolicka pw. św. Michała Archanioła: proboszcz ks. Janusz Garula, tel. 74
Pustelnik pilnie poszukiwany
Historia Wojciechowic okiem Marka Perzyńskiego
Ojcom franciszkanom marzy się, że powróci tutaj kiedyś pustelnik. Pustelnia już czeka. Jest nie byle jaka - murowana. Jeden z pustelników rozsławił Mariańską Górkę Balsamem Jerozolimskim, którego właściciele kłodzkiej apteki „Pod Murzynkiem” nie zaprzestali produkować nawet po 1945 roku, kiedy wyjechali z Kłodzka do Niemiec. Mariańska Górka – nie wiadomo dlaczego – leży obecnie w granicach Kłodzka, choć historycznie zawsze była częścią Wojciechowic.
Pustelnia położona jest niezwykle malowniczo. Mieszkał w niej najsłynniejszy pustelnik hrabstwa kłodzkiego – Johannes Treutler, twórca balsamu. Osiadł na Spittelbergu, jak nazywano wówczas Mariańską Górkę, w 1846 roku. W 1868 roku kupił nawet kawałek ziemi, na której zaczął uprawiać potrzebne do produkcji tego specyfiku zioła, ale zapisał ją od razu franciszkanom z Kłodzka „za dożywocie”, bo pustelnikowi nie wypada przecież posiadać dóbr doczesnych.
Treutler był niespokojnym duchem. Młodość spędził w Częstochowie oraz w Wojciechowicach, potem nauczył się tkactwa i pracował w Wambierzycach i w Dusznikach Zdr. Do III Zakonu św. Franciszka wstąpił w Nowej Rudzie. Stamtąd była już prosta droga do pustelni, w której osiadł 14 listopada 1846 roku. Wypełniał wzorowo zadania pustelnika na Mariańskiej Górce do 1854 roku, gdy uznał chyba, że warto zmienić klimat, skoro przeniósł się do pustelni na Górze Kaplicznej w Złotym Stoku.
Za Mariańską Górką zatęsknił po sześciu latach. Pewnego dnia przyszedł do Louisa Ambrosiusa – właściciela apteki „Pod Jeleniem” w Kłodzku, u którego postanowił kupić zioła, korzenie i żywicę potrzebne do wyrobu Balsamu Jerozolimskiego. Stary przepis na ten specyfik miał przy sobie. Dostał od aptekarza to, czego potrzebował, a nawet więcej – wiele rad, jak się do tego w ogóle zabrać. Ambrosius zdradził mu także wiele tajników, jak poprawić smak lekarstwa, wywołać to lub inne jego działanie.
Pustelnik zabrał się do dzieła. Ale „życzliwych” nigdy nie brakowało. Pewnego dnia doniesiono na niego, że wyrabia i sprzedaje lekarstwo, choć nie ma do tego uprawnień. Aptekarz Ambrosius, powołany na rzeczoznawcę sądowego, przyznał się, że to on sprzedaje Treutlerowi potrzebne mu składniki. Pustelnika ukarano karą pieniężną, Ambrosius zaś stracił klienta. Śmiertelnie obrażony na niego Treutler zaczął zaopatrywać się odtąd w drogeriach, u zielarzy oraz w konkurencyjnej dla Ambrosiusa aptece „Pod Murzynkiem”.
Był to jednocześnie okres, gdy balsam stawał się coraz bardziej rozcieńczony i sprzedawany nie tylko w małych, ale i dużych butelkach. Zmieniło się też dawkowanie. Zamiast kropelek zaczęto pić go kieliszkami do likieru. Zawierał bowiem ok. 30 proc. alkoholu, mógł być więc zażywany jako gorzka wódka żołądkowa. Jego tajemnica tkwiła przede wszystkim w zawartych w nim goryczkach, które działały pobudzająco głównie na żołądek. „Co kto zjada, takie zdrowie posiada” – mawia nie bez przyczyny ojciec Grande, słynny wrocławski bonifrater leczący ziołami.
Wróćmy jednak do Treutlera, który pomimo sukcesów na polu „medycznym” zrzuca w pewnym momencie habit tercjarza i przystępuje do grona tkaczy, z którymi wiedzie tak wesołe życie, że władze zakonne nie mają innego wyjścia, jak tylko wykluczyć go z grona członków III zakonu franciszkańskiego. Treutler zdaje się tym nie przejmować. Produkuje dalej swój coraz bardziej słynny balsam. Do pustelni na Mariańską Górkę wraca pod koniec życia. W 1892 roku zapada na grypę i po krótkiej chorobie umiera w wieku 72 lat.
Wcześniej zdążył jednak sporządzić testament, w którym wszystkie swe receptury zapisał Przytułkowi dla Chorych Scheibe. Jeszcze tego samego roku prawa do balsamu, tabletek i maści firmowanych nazwiskiem pustelnika odkupił Johannes Schittny – właściciel kłodzkiej Apteki „Pod Murzynkiem” w Kłodzku. Wiedział, co robi. Błyskawicznie opatentował recepturę i znak pielgrzyma z laską, którym opatrywano te specyfiki. Medykamenty okazały się „żyłą złota”.
Wyciągnęły Schittnego z dołka finansowego, jako że jego apteka ledwo przędła. Ale nie tylko on chciał zbić kapitał na specyfikach pomysłowego pustelnika. Balsam Jerozolimski produkowały także kłodzka Apteka Franciszkanów i apteka „Pod Orłem” w pobliskim Bardzie Śl., znanym miejscu pielgrzymkowym. Największe problemy właściciel apteki „Pod Murzynkiem” miał jednak z największym swoim konkurentem – aptekarzem z apteki „Pod Jeleniem”, który twierdził, że to on posiada pierwotne receptury i to jego „Balsam Jerozolimski” jest najlepszy w smaku i działaniu.
Trwający całe dziesięciolecia spór zakończył się dopiero w 1932 roku. Nazwy „Jerozolima” nie można było zastrzec, natomiast nazwisko pustelnika – jak najbardziej. Wyłączne prawo do jego używania przyznano aptece „Pod Murzynkiem”. Rodzina Schittny, do której apteka ta należała do 1945 roku, rozlewała „Balsam Jerozolimski” do tysiąclitrowych beczek dębowych. Cała produkcję zautomatyzowano. Dr Richard Schittny kupił w 1943 roku nawet fabryczkę na skraju Kłodzka, gdzie chciał rozwinąć produkcję, ale plany pokrzyżowała wojna. Rodzina ta przeniosła produkcję do Niemiec.
Na ziemi kłodzkiej czasy, gdy produkowano „Balsam Jerozolimski”, pamiętają wciąż kłodzka apteka „Pod Murzynem” w Rynku koło ratusza (w 1993 roku obchodziła 600-lecie działalności) i oczywiście Mariańska Górka w dolnych Wojciechowicach (obecnie w granicach Kłodzka). Wnętrze apteki jest zabytkowe, pochodzi z czasów ostatniej przebudowy z lat 1910/11. W jej witrynie stoi wciąż bardzo stara figurka Murzyna.
Z Mariańską Górką czas obszedł się mniej łaskawie niż z apteką. Kaplice Kalwarii, pnące się ku górze, są jeszcze w nienajgorszym stanie. Podobnie stojąca na szczycie kolumna maryjna z 1875 roku, kaplica i XIX-wieczna pustelnia, choć wejście do niej i okna zostały zamurowane. Niestety, niewiele zostało z wyposażenia kaplicy, do której przyciągała kiedyś cudami słynąca figura Matki Boskiej (według tradycji wykonano ją z oryginalnie ukształtowanego pnia, wyłowionego podczas powodzi z płynącego w pobliżu Jodłownika). Szczególnie olśniewający był ołtarz. Jego podstawa zniknęła już dawno, barokowe rzeźby aniołów skradziono jakieś dwa lata temu, na szczęście resztę – dla bezpieczeństwa – kłodzcy franciszkanie brązowi zabezpieczyli w swym klasztorze.
Latem, gdy na Mariańskiej Górce odprawiane są w niedziele msze święte, na ołtarzu polowym ustawiana jest figura Czarnej Madonny, wykonana dla o. Wojciecha Piętowskiego, proboszcza parafii franciszkańskiej z Kłodzka (Mariańska Górka podlega jej kanonicznie). Ojcowie mówią, że idea życia pustelniczego przeżywa w świecie renesans, być może więc i tutaj powróci kiedyś jakiś eremita?
Pustelnicy pełnili zawsze funkcje strażników tutejszej kaplicy. A to, że jeden z nich odkrył w sobie przy okazji żyłkę biznesmena, to już zupełnie inna historia. Mariańska Górka zawsze powiązana była z Wojciechowicami, które w XIX wieku stały się popularnym letniskiem Kłodzka. Magnesem była romantyczna zabudowa Mariańskiej Górki z niezwykłym lokatorem – pustelnikiem. Odbywano tutaj bardzo chętnie spacery. W pobliżu powstała nawet gospoda ze stawem i kąpieliskiem.
Gospoda działała również w centrum wsi, przy browarze. Same zaś Wojciechowice wyróżniały się zawsze niesamowitym położeniem. Wiele domów na wysokich wzniesieniach wygląda z daleka jak niedostępne zamczyska. Obok gotyckiego, przebudowanego w czasach baroku kościoła parafialnego p.w. św. Michała Archanioła, wznoszą się niezwykle okazałe zabudowania dawnego dworu sędziowskiego z XVI wieku, wielokrotnie przebudowywane. Na uwagę zasługuje także wiele innych tutejszych domów (często o bardzo ciekawej architekturze) oraz kapliczek. Rozsiane są one przy domostwach, które ciągną się przy wijącej się, niezwykle malowniczej drodze w kierunku Laskówki przez Przełęcz Łaszczową.
Mariańska Górka położona jest na prawo od tablicy informującej, że kończy się Kłodzko i zarazem zaczynają się Wojciechowice.
Na podstawie „Przewodnika dla dociekliwych. Gminy Kłodzko skarby i osobliwości” M. Perzyńskiego.